Nie mam zwyczaju przesadnie stroić się na sylwestrową ucztę, ma być też przecież wygodnie, bo noc długa i przeżywanaa energicznie. Tak sobie myślałam, że zawsze coś tam w szafie znajdę - błąd, to był mój błąd. Cztery godziny do imprezy, otwieram szafę pełną ubrań... i widzę, że nie mam góry do spodni, które sobie kupiłam (zawsze byłam chłopaciarą i za sukienkami nadal nie przepadam). Zwykła kobieta wpadłaby w panikę, bo sklepy już pozamykane, ale nie kobieta kreatywna! Otworzyłam moją drugą magiczną szafę z materiałami, wybrałam ten najbardziej świecący i "lejący" się i uszyłam sobie bluzkę ;))
...gdy presja czasu jest duża najlepiej uszyć sobie nietoperza, bo jest mała szansa, że się nie uda ;))
Rękawy oczywiście podciągam do długości 3/4, bo tak lubię i już
Ramiączko doszyłam na samym końcu, nie było planowane, ale się sprawdza, bo zakrywa ramiączko, którego nie powinno być widać ;)
Dziś poprosiłam moją wierną pomocnicę, córcię 6-latkę, aby zrobiła mi zdjęcie, ale w taki sposób, żeby bluzkę było dobrze widać - no to zrobiła, no to widać, hahahahahaha
gratuluję kobiecie kreatywnej kreatywności :)
OdpowiedzUsuńGrunt to nie tracić zimnej krwi w takiej chwili:) Świetny efekt.
OdpowiedzUsuńHa ha ha faktycznie bluzkę rewelacyjnie widać. Pomysł z ramiączkiem mi się osobiście bardzo podoba bo nie lubię jak bielizna wystaje :-)
OdpowiedzUsuń...dziekuję, mam kilka innych w planach i juz nawet materiały kupiłam, tylko jakoś czasu brak;(
OdpowiedzUsuń