... bo mamy to duże dziewczynki. Uszyłam w sobotnią noc dwie lale-aniołki - w niedzielę wczesnym popołudniem zasypiałam na stojąco, ale warto było. Nieskromnie napiszę (a ocenicie sami), ze laleczki wyszły piękne ;)
Z pewnością każdą następną lalkę uszyję szybciej, bo przecież praktyka czyni mistrza, ale tym paniom poświęciłam wiele uwagi i serca. Mniejsza tilda, której proces twórczy opiszę później, powstała jako pierwsza dla mojej osobistej Mamy. Drugą uszyłam dla przyszywanej mamy ze strony męża - niektórzy mówią "teściowa" hahaha
Najwięcej problemów miałam ze zrobieniem różanych policzków, bo używam błyszczyków a tylko pomadki dobrze rozcierają się na materiale. I nie uwierzycie - pożyczyłam jedną od mojej 5,5-letniej córki ;) Nie maluje się, ale ma!
Serduszko jest z grubego filcu z karteczką naklejoną za pomocą taśmy dwustronnej a bluzka z szerokiej koronki
Kwieciste podkolanówki wyglądają ładniej niż każde inne w tzw "realu"
Naszyjnikiem jest koralik z mojej niedokończonej kolekcji biżuterii - prawdziwy koral czerwony;)
Laleczka pięknie siada i prostuje róczki
Co byłby to za aniołek, gdyby nie miał skrzydeł, prawda?
PS - laleczka zachwyciła obdarowaną ;))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wizytę i podwójnie za komentarz ;)